Nowy Rok, czas podsumowań – także tych kosmetycznych.
Zastanawiałam się, czy byłabym w stanie wskazać produkty, które w 2017 roku
kompletnie zawładnęły moją pielęgnacją. Ale wiecie, tak w 100%, że od razu po
skończeniu jednego opakowania mam w gotowości drugie. Że małe są szanse na to,
żebym dany kosmetyk zamieniła na inny - taki mój mały, prywatny must have w
każdym sezonie. Prześledziłam moje zakupy, przepatrzyłam produkty stojące w
łazience i zachomikowane w specjalnym pudle na „zapasy”. ;) Udało mi się
wytypować trzy produkty, do których ciągle wracam i bez których ciężko jest mi
wyobrazić sobie dzień. Finalnie są to dwa kosmetyki właśnie z pielęgnacji, ale
też trafił się jeden produkt makijażowy. :)
Zapraszam do czytania!
Żel aloesowy Holika Holika
Nie wiem, jak ja mogłam bez niego żyć. I powiem Wam, że nie
chodzi mi tutaj o jego właściwości typowo kosmetyczne, czyli np. używanie go
zamiast kremu, na włosy itp., ale o pomoc w podrażnieniach i alergii. Jak tylko
zastosowałam kosmetyk, który podrażnił mi skórę do czerwoności (niestety, nadal
często zapominam zrobić sobie próbę uczuleniową, co w moim przypadku jest
skrajną głupotą :D), to jedynie zestaw woda + aloes był w stanie to ukoić.
Każdy wrażliwiec choć raz na pewno „popalił” sobie twarz i wie, jak okropnie
potrafi piec wtedy skóra… Żel okazywał się być cudownym ratunkiem. Ale pomógł
mi też na inny problem, z którym męczę się już dłuższy czas. Jestem alergikiem,
uczulają mnie nie tylko alergeny wziewne – mam tzw. alergię kontaktową i
skłonność do pokrzywek alergicznych. Mimo badań, które do tej pory zrobiłam,
nikt mi nie powiedział z czego tak do końca one się biorą, po prostu „są”. Nie
mniej, jeśli pojawi mi się taka pokrzywka, to na skórze od razu pojawia się
swędzący placek. Kiedyś postanowiłam wykorzystać żel aloesowy, bo skoro działa
na podrażnienia, to może i na to zadziała? I to był strzał w dziesiątkę!
Pokrzywka po posmarowaniu przestaje tak mocno dawać o sobie znać, powoli się wycisza i znika
szybciej, niż jakbym żelu nie nałożyła. Uwierzcie mi – to nieopisana ulga!
Produkt ten cudownie też sprawdził się latem, gdy do domu wleciało mi kilka
komarów. Po ukąszeniu posmarowałam czerwone punkty i po kilkunastu sekundach
(!) swędzenie ustąpiło, a rano obudziłam się z niemal niewidocznym śladem.
Ostatnio też dałam jedno opakowanie babci mojego chłopaka, która musi
przyjmować zastrzyki, które niestety powodują skórne dolegliwości alergiczne.
Zastrzyki te są dość ważne, więc nie mogła ich przerwać, ale aloes przyniósł
jej znaczną ulgę. Jak widzicie – jest to kosmetyk tak wszechstronny, że sprawdzi się chyba u każdego (może poza osobami mającymi alergię na aloes – musicie z tym uważać).
Wielkie opakowanie mam w łazience, małe noszę ze sobą – i tak będzie już chyba
zawsze!
Lekki krem brzozowy Sylveco
Kolejny cudotwórca. 99% kremów do twarzy, jakie stosowałam,
potrafiło mnie nieźle pozapychać. Co jakiś zaczynałam, to musiałam go odstawić.
Miałam okres, kiedy używałam żelu aloesowego zmieszanego z olejem z pestek
malin, ale na dłuższą metę się to nie sprawdziło. Wtedy też, dość już
zrezgynowana, przypomniałam sobie, że kiedyś używałam tego kremu z Sylveco.
Przez dłuższy czas był ok, ale jakoś pod koniec opakowania przestał mi służyć i
szukałam dalej kremu idealnego. Teraz, jak tak myślę, wydaje mi się, że po
prostu krem mógł się zwyczajnie popsuć – koniec opakowania przypadał mniej
więcej na koniec terminu ważności (6 miesięcy od otwarcia). Dlatego
zaryzykowałam i kupiłam go ponownie – i to był strzał w dziesiątkę. Krem przez
swoją lekką formułę nadaje się super do mieszanej cery, nie zapycha mnie, a do
tego szybko się wchłania i zostawia skórę mięciutką. Jedynym minusem, jaki
mogłabym wskazać, to fakt iż przy zimniejszych dniach czuję, że przydałoby mi
się coś cięższego. Ale na szczęście Sylveco
ma też normalny krem brzozowy, który już zakupiłam i będę testować w
najbliższym czasie. Polecam, jeśli macie podobny problem z zapychaniem porów –
a nuż i u Was zdziała czary. :)
Wonder’full Mascara z olejkiem arganowym Rimmel
Tusz, do którego zawsze wracam z podkulonym ogonem. :D. Moje
rzęsy nie są wymagające, to chciałabym od razu zaznaczyć. Są czarne (choć jasne
na końcach), długie i w miarę gęste. To, co potrzebuję uzyskać, to lekkie
pogrubienie i przyciemnienie właśnie końcówek włosków. Tusz od Rimmela mi to
daje – na tyle, że nawet mój chłopak zauważa różnicę, jeśli użyję tego
produktu. ;) Wiele osób narzeka na dużą szczoteczkę, jednak dla mnie jest
to plus - nie muszę się za dużo namachać, żeby się umalować. :D Czasem zdarzy
się, że coś tam odbije mi się na powiece, ale jak wspominałam, moje rzęsy same
w sobie są długie, więc to raczej nie wina kosmetyku. Nie zauważyłam też, żeby
tusz się kruszył. Jeśli nie próbowałyście, to dajcie mu szansę – to naprawdę
fajny produkt w całkiem dobrej, drogeryjnej cenie, a często można go dorwać na
promocjach jeszcze taniej (Rossmann, Natura). :)
Oczywiście w 2017 roku zachwyciło mnie wiele wspaniałych produktów
(mogliście je oglądać choćby w serii Kosmetyk Miesiąca), ale nie trafiły tu, bo
dalej testuję inne kosmetyki z danych kategorii i szukam czegoś, co wywoła we
mnie to nieopisane poczucie spełnienia, że oto znalazłam trudną do zdobycia
perłę, z którą nic się nie może równać. :D A Wy macie takie perełki, których obecnie nie
zamieniłybyście na nic innego? :)

holika holika to chyba już klasyk :P
OdpowiedzUsuńI słusznie zasłużył na to miano. :D
UsuńUwielbiam żel aloesowy i jego uniwersalność! :)
OdpowiedzUsuńJa również. <3
UsuńChyba jestem ostatnią osobą, która nie wypróbowała jeszcze żelu aloesowego :DD W tym roku nadrobię! Tusz znam, chociaż jak dla mnie jest podobny chociażby do żółtego lovely więc nie było u mnie efektu wow :)
OdpowiedzUsuńA u mnie z kolei Lovely to był dramat. :D
UsuńJa muszę w końcu kupić ten żel aloesowy :) Miałam podobny tusz do rzęs z Avonu :)
OdpowiedzUsuńKup koniecznie! Albo ten, albo podobny produkt innej firmy - też powinien się sprawdzić. :)
UsuńNie znam tych produktów, ale też żel chętnie przetestowałabym...
OdpowiedzUsuńMożna polować na promocjach. :)
UsuńMam ten żel aloesowy i muszę w końcu go przetestować :)
OdpowiedzUsuńZakochasz się. <3
UsuńMusze wreszcie zapoznac się z tym żelem aloeowym :)
OdpowiedzUsuń