niedziela, 12 marca 2017

Loreal Colorista - Więc chodź, pomaluj mój świat!


Kocham kolorowe włosy. Miałam już na głowie różne odcienie, czasem po całości, czasem w formie ombre albo pasemek. Nie mogłam zatem przejść obojętnie obok nowości od Loreal - Loreal Colorista.

Swoją farbę kupiłam w Rossmannie. Nie wiem jak z dostępnością w innych sklepach, ale Loreal deklaruje, że będzie ona dostępna w najlepszych drogeriach w Polsce. Myślę więc, że za jakiś czas spokojnie można zajrzeć też do Hebe czy Natury.

To, co przyciągnęło mnie do Loreal Colorista, to taka trochę nadzieja na coś nowego, jakąś innowację w dziedzinie koloryzacji włosów na odcienie niestandardowe. Od lat, co jakiś czas, sięgam po tonery La Riche, więc taka koloryzacja to nie jest dla mnie nowość. Sięgając po Coloristę liczyłam na jakąś alternatywę dla znanych mi produktów. Producent nie deklaruje długiego czasu utrzymania się koloru (szkoda), ale po cichu marzyłam chociaż o tym, że tym razem może uda się uzyskać pastelowy odcień bez silnego rozjaśniania włosów do „białości”.

Ciężko było mi się zdecydować na odcień, ponieważ do wyboru mamy całkiem sporą paletę. Możemy wybierać pomiędzy różem, czerwienią, błękitem, turkusem… Postanowiłam, że na początek wybiorę kolor, który już miałam na włosach i wiem, że wyglądam w nim dobrze – róż albo fiolet. Ostatecznie wybór padł na odcień Lilac, coś pomiędzy tymi dwoma kolorami. Jak wyszło?

Ano nie wyszło. :) A przynajmniej nie to, co miało wyjść. Nie spodziewałam się efektu wow, jednak liczyłam, że na jasnych blond włosach Colorista chwyci lepiej. Moje włosy u nasady są w kolorze ciemnego blondu (naturalny odrost), od połowy mam jasne ombre i to właśnie to ombre chciałam zafarbować. Początkowo, gdy włosy były jeszcze wilgotne, przeraziłam się bo zobaczyłam jakiś brudny kolor nie do określenia. Na szczęście po wysuszeniu włosów jest lepiej, można z całą pewnością stwierdzić, że to coś w stylu lawendy, ni to fiolet ni to róż, ale w końcu odcień Lilac taki miał być. :) Mam jednak wrażenie, że osiągnięty efekt owszem, przypomina efekt po idealnej koloryzacji tym produktem, tylko jakiś tydzień później (w dziennym świetle nie wygląda to tak źle, ale w pomieszczeniu, gdzie tego światła jest mniej, efekt jest ledwo widoczny). Producent ostrzega, że kolor nie jest zalecany brunetkom, ale nic nie pisze o zwykłym blondzie. Nie zamierzam rozjaśniać włosów do platyny, bo i tak są dość jasne, więc chyba będę musiała się pogodzić z faktem, że nie będę miała pasteli na głowie. :) W ofercie Loreal pojawił się też produkt do szybszego wypłukiwania koloru – mi chyba nie będzie potrzebny, bo za kilka dni nie będzie pewnie śladu po tym, że cokolwiek nałożyłam na włosy. :)


To, co bardzo mi się spodobało, to dwie pary rękawiczek dołączone do produktu. W ulotce jest napisane, że trzeba użyć rękawiczek zarówno do farbowania, jak i do zmywania farby (kiedyś zmyłam toner bez rękawiczek – miałam różowe paznokcie bez malowania :)). Spodziewałam się, że albo będę musiała użyć tej samej pary, albo kombinować inną (na szczęście mam zapas), ale miło się zaskoczyłam. Poza rękawiczkami dostajemy wspomnianą ulotkę z instrukcjami oraz tubkę z produktem.

Jeśli chodzi o cenę, to 29,90zł jak za takie opakowanie to trochę dużo. Farba nie jest na tyle wydajna, by jedna tubka starczyła na długie włosy (nie mówiąc już o ich gęstości), więc polecałabym kupić przynajmniej dwie. Mi wystarczyła jedna, ale tylko dlatego, że robiłam kolorowe ombre (włosy u nasady mam ciemniejsze, naturalne i nie chciałam nic na nie nakładać, bo i tak nie byłoby efektu). Zatem koloryzacja to koszt ok. 60zł, przy czym kolor ma się utrzymać, zgodnie z informacją od producenta, od tygodnia do dwóch. Trochę krótko i trochę drogo, za tę cenę można kupić lepsze produkty. Nie wiem jak inne kolory z serii Colorista, ale Lilac nie wzbudził we mnie zachwytu. Zdecydowanie bardziej mogę polecić tonery La Riche Directions. Pastele nadal będą wymagały mocnego rozjaśnienia włosów, ale są wydajniejsze. No i ciemne odcienie wychodzą przepięknie. #sprawdzoneinfo.


Podsumowując:

PLUSY

+ Duża gama kolorystyczna Colorista (w ogólnym spojrzeniu na produkt)
+ Dwie pary rękawiczek w zestawie
+ Sposób aplikacji (nie potrzebujemy dodatkowego pojemnika, po prostu nakładamy produkt bezpośrednio z tubki na rękę, a potem na włosy)
+ Brak zapachu (dla bardziej wrażliwych osób)
+ Mnie bardzo przypadło do gustu opakowanie i szata graficzna farby. :)

MINUSY

- Wydajność w przypadku koloryzacji całych włosów...
- ... a co za tym idzie, cena!
- W przypadku odcienia Lilac trzeba bardzo mocno rozjaśnić włosy, by otrzymać w 100% efekt z opakowania.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajna recenzja. Dzięki Tobie już wiem, że nie ma sensu przepłacać. Tonery La Riche Directions są bardziej wydajne, a także kolory są bardziej wyraziste, niż to co widać u Ciebie na zdjęciu. Cenowo też się bardziej kalkuluje. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio kupiłam sobie trwałą farbę z tej serii i hmm... Porażka :P Czarne farbowane na granatowo (miałam wersję (blueblack) pozostało czarne, malowanie to porażka, bo ja i pół łazienki było granatowe (jeszcze w życiu z żadną farbą nie miałam takich problemów!), a po położeniu się na jasnej pościeli już od tygodnia pozostawia mi granatowe plamy :/ Na jaśka założyłam czarną poszewkę, ale kołdrę czyściłam już zmywaczem do paznokci - o dziwo zeszło. Nigdy więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, to współczuję. :( Mi zazwyczaj tonery zostawiają ślady, ale jedynie przez pierwsze dwie noce, kiedy kolor jest jeszcze bardzo świeży. Jeśli chcesz granatową czerń, to możesz popatrzeć na Garniera - kiedyś mieli i wychodził faktycznie czarny z silnym granatowym połyskiem. :) Nie wiem tylko, czy ten kolor jest jeszcze dostępny...

      Usuń

Copyright © 2016 Kosmetyczne Królestwo , Blogger